Zanim Chie Ohno poznała Miwako Sumidę, prowadziła przeciętne życie przezroczystej osoby.
Ze wszystkimi się dogadywała, ale nie miała w szkole nikogo bliskiego. Radziła sobie całkiem dobrze ze wszystkimi przedmiotami, chociaż w niczym się nie wyróżniała. Większość nauczycieli, z wyjątkiem wychowawcy, nie pamiętała jej imienia. Prawie wszyscy uczniowie znali ją jako Ohno. Nikt nie zwracał się do niej po imieniu. Chie nie miała nic przeciwko temu. Wiodła spokojne życie, co ją cieszyło, bo jej celem było bezbolesne ukończenie szkoły. Nie chciała żadnych niepotrzebnych licealnych komplikacji.
Jednak pewnego dnia jej życie uległo całkowitej zmianie.
Wszystko zaczęło się wtedy, gdy jej starsza siostra wyszła za swojego kolegę i wyprowadziła się do jego rodzinnej miejscowości pod Osaką. Wcześniej prenumerowała różne amatorskie oraz plotkarskie czasopisma i przez pewien czas listonosz nadal dostarczał je do domu państwa Ohno.
Chociaż Chie i jej siostra miały dobre relacje, nigdy nie były sobie szczególnie bliskie. Siostra całymi dniami pracowała w supermarkecie, a kiedy już wracała do domu, zamykała się na klucz w swoim pokoju. Chie często się zastanawiała, co siostra robi za zamkniętymi drzwiami. Odpowiedź znalazła w tych magazynach poświęconych muzyce alternatywnej oraz sztuce undergroundowej, nad którymi siedziała w wolnych chwilach.
Szczególnie fascynujący okazał się cotygodniowy magazyn niezależny o tytule „Tajne Pamiętniki”. Jej siostra miała już sporo numerów, więc prawdopodobnie go prenumerowała. Chie nigdy o to nie spytała. Z jakiegoś powodu wydawało jej się to niestosowne.
Magazyn był w całości złożony z wpisów do pamiętnika. W praktyce było to przeciwieństwo tego, co normalnie określa się tym mianem – całkowicie jawne dla zaskakująco dużej grupy prenumeratorów. Wpisy były co tydzień drukowane, opatrywane okład-
ką i rozprowadzane, wraz z pocztówką, którą czytelnicy mogli oderwać i wykorzystać do zagłosowania na trzy ulubione pamiętniki. Najbardziej lubiane pojawiały się jako pierwsze. „Pamiętnikarze” – jak redakcja magazynu nazywała swoich autorów – regularnie umieszczali wpisy, próbując dostać się na pierwsze strony.
Każdy mógł zgłosić swój wpis. Wystarczyło jedynie wypełnić formularz dołączony do pisma i wysłać go do redakcji wraz ze zdjęciem lub rysunkiem, które mogłyby towarzyszyć pamiętnikowi. W formularzu proszono tylko o podanie pseudonimu i adresu zwrotnego. Nie było potrzeby ujawniania prawdziwego nazwiska. Redaktor magazynu pisał tak:
Drodzy Czytelnicy,
„tajny pamiętnik” można zinterpretować na dwa sposoby. Jako pamiętnik, którego zawartość jest trzymana w tajemnicy, albo pamiętnik pisany anonimowo. Tu macie do czynienia z tym drugim. Misją „Tajnych Pamiętników” jest opisanie zarówno najpiękniejszych, jak i najbardziej przerażających codziennych chwil, bez obawy przed osądem.
Kimkolwiek jesteście, gdziekolwiek jesteście, możecie dołączyć do tego ruchu, przysyłając nam swoje pamiętniki i głosując na wpisy, które podobają wam się najbardziej. Co tydzień drukujemy dwadzieścia pięć najwyżej ocenianych – waszym zdaniem, drodzy czytelnicy – wraz z najbardziej obiecującymi nowymi wpisami dla wniesienia świeżości!
Chie uznała ten pomysł za ciekawy i również zaczęła prowadzić pamiętnik. Pisała o swoim codziennym życiu – o złamaniu okularów na lekcji wychowania fizycznego, o odwołaniu zajęć z powodu choroby nauczyciela. Anonimowość jej się podobała. Mogła pisać, co chciała, i nikt nie miał pojęcia, że to ona jest autorką tych słów.
Nowsze dzienniki wybierane przez redakcję były publikowane na końcu numeru. Jeżeli czytelnicy uznali je za interesujące i na nie zagłosowali, stopniowo przesuwały się ku początkowi.
Większość pamiętników pisali studenci i młodzi urzędnicy, ale wśród autorów było również kilka gospodyń domowych oraz przedstawicieli wolnych zawodów. Czytając te wpisy, Chie próbowała sobie wyobrazić ich życie. Mogła się wiele dzięki nim dowiedzieć. W pamiętniku kardiochirurga opowiadającym o pracy w niewymienionym z nazwy szpitalu autor opisywał wszystkie szczegóły, od męczących nocnych zmian i wymagających członków rodziny po chwile, kiedy trzeba było przekazać złe wiadomości ukochanym pacjentów. Te pamiętniki dały Chie pojęcie o tych sferach życia, których nigdy nie poznała i prawdopodobnie nigdy by nie doświadczyła. Kiedy prenumerata jej siostry się skończyła, Chie potajemnie odnowiła ją ze swojego kieszonkowego.
Niestety, mimo regularnego wysyłania wpisów, pamiętnik Chie nie ruszył się z ostatnich stron, a potem całkiem z nich wypadł. Być może nie opisywała niczego ciekawego. Ale przecież wiodła nieciekawe życie. Była po prostu niczym niewyróżniającą się licealistką.
*
W ciągu kilku kolejnych tygodni Chie coś odkryła. Nie musiała opowiadać o tym, co naprawdę się jej przydarza. W swoich wpisach mogła być tym, kim chciała. Nikt się nie dowie, jeżeli tylko będzie wystarczająco przekonująca.
Chie przestała pisać o swoim nudnym życiu i stworzyła nowy dziennik. Wyczarowała postać idealnej dziewczyny, takiej osoby, jaką sama zawsze chciała być.
Wymyślona przez nią dziewczyna miała brązowe ondulowane włosy, duże oczy i małe usta. Na co dzień nosiła modny plecak od znanego projektanta, a na szkolny mundurek zarzucała pastelowy sweterek. Była popularna i zawsze dyskretnie spryskana drogimi perfumami. Chie nazwała tę wyobrażoną dziewczynę Chiyo, prawdopodobnie dlatego, że chciała zachować cząstkę siebie w tych wpisach.
Chiyo prowadziła dziennik zatytułowany Kolorowe dni licealistki. Pisała o tym, że musi wybrać pomiędzy dwoma chłopcami, charyzmatycznym przywódcą rady uczniowskiej oraz popularnym graczem szkolnej drużyny piłkarskiej. Chiyo ostatecznie zdecydowała się na sportowca, ponieważ zrobił tyle słodkich rzeczy, żeby ją zdobyć, na przykład zadzwonił do niej w nocy i poprosił, żeby otworzyła okno, a kiedy to zrobiła, okazało się, że czeka w budce telefonicznej widocznej z jej domu. Zeszła do niego w piżamie. „Co ty tu robisz?” „Nie mogę spać. Stale o tobie myślę”, powiedział nerwowo chłopak, opierając się na motocyklu pożyczonym od starszego brata.
Na urodziny Chiyo dostała od niego wisiorek w kształcie serca udekorowany jej szczęśliwym kamieniem. W końcu zaprosił ją na randkę w Wigilię, a ona się zgodziła. Poszli obejrzeć iluminację świąteczną w Ginzie i założyli jednakowe szaliki wydziergane przez nią na drutach. Uznała, że ten, który zrobiła dla niego, jest nieco za krótki, ale on stwierdził, że będzie go nosić każdego dnia, dopóki nie przyjdzie lato. Cały wieczór trzymał ją za rękę i ani razu nie puścił.
„Moje serce nigdy nie biło tak szybko”, napisała Chiyo.
Chie pomyślała, że ten wpis jest banalny i ewidentnie fałszywy, ale jej pamiętnik powoli przesuwał się na pierwsze strony pisma. W ciągu sześciu miesięcy Kolorowe dni licealistki znalazły się na samym jego początku.
Nie było w tym nic dziwnego. Kto chciał słuchać o życiu nudnej, przezroczystej dziewczyny? Wszyscy woleli czytać o tej popularnej i olśniewającej. Chie była równocześnie szczęśliwa i smutna, ale nadal pisała jako Chiyo, i to coraz częściej.
Zaczęto wspominać o niej w innych pamiętnikach. Piszące kobiety mówiły, że ją podziwiają i pragną się z nią przyjaźnić. Chciały, żeby ujawniła swoją prawdziwą tożsamość.
Chie westchnęła. Gdybym tylko mogła to zrobić. Takie chwile przypominały jej, że Chiyo nie istnieje. Ta dziewczyna, podziwiana przez tak wiele osób, była jedynie wytworem jej wyobraźni.
Aby być na bieżąco z najnowszymi trendami, Chie zaczęła kupować żurnale. Musiała wiedzieć, jakie stroje i makijaże są najmodniejsze. W szkole z daleka obserwowała popularne dziewczyny. Przyglądała się, jak rozmawiają i flirtują z chłopcami. Zrozumienie ich zachowania nie zajęło jej dużo czasu. Albo były zbyt przewidywalne, albo ona wyjątkowo spostrzegawcza.